Winnica Golesz

Zdrowy rozsądek przegrywa z paragrafami



POLSKIE WINO - te słowa kojarzą się z napojami o rodowodzie w niczym nieuprawniającym do noszenia szlachetnego miana WINO. I wydaje się, że ten stereotyp długo jeszcze będzie w Polsce obowiązywał - dzięki niereformowalnym ustawodawcom.

Na przedmieściach Jasła, na południowo-zachodnim zboczu doliny Wisłoki, znajduje się znana - nie tylko w Polsce - Winnica Golesz. To tutaj od ponad dwudziestu lat Roman Myśliwiec prowadzi udane eksperymenty, majce na celu wyselekcjonowanie takich odmian winorośli, które zniosą nasz klimat. Nie mogą to być odmiany byle jakie; chodzi jeszcze o to, aby z ich owoców można było wyprodukować dobrej jakości wina.

Roman Myśliwiec

Powtrót do tradycji

Nie jest to w zasadzie działalność pionierska, ponieważ w dawnych wiekach w Polsce z powodzeniem produkowano niezłe wina. Niestety, tradycja ta zaginęła w latach powojennych i dziś można mówić raczej o wskrzeszeniu dawnej gałęzi produkcji - zarówno jeśli chodzi o uprawy, jak i o wyrób win gronowych.
Roman Myśliwiec w swojej winnicy uprawia kilkadziesiąt odmian winorośli, które nadają się do uprawy w polskich warunkach klimatycznych. Z sadzonek pochodzących z hodowli Romana Myśliwca powstało już kilkanaście większych upraw, zakładanych przez amatorów, których ambicją jest wyprodukowanie na własne potrzeby dobrego wina.

Nie tylko na własne potrzeby

W winnicy Golesz uprawa winorośli, z której owoce służą do produkcji wina, zajmuje około 1 hektara powierzchni. Zbiór z takiej winnicy pozwala na uzyskanie kilku tysięcy litrów wina. Jest to ilość, przy której już warto pomyśleć o zorganizowaniu jego sprzedaży. Niestety, trwające od wielu lat zabiegi Romana Myśliwca, a także innych właścicieli winnic, o zmianę przepisów i dostosowanie ich do rzeczywistości dotychczas nie przyniosły żadnych rezultatów. Od ponad roku nie może doczekać się konkretnych działań parlamentarzystów projekt ustawy o krajowych winach gronowych, opracowany przez środowisko polskich winogrodników.
Tymczasem w listopadzie 2002 roku zaczęła obowiązywać ustawa z 25 lipca 2002 roku o wyrobie i rozlewie wyrobów winiarskich oraz obrocie tymi wyrobami. W myśl jej przepisów, każdy, kto chciałby rozpocząć działalność gospodarczą polegającą na produkcji i rozlewie wyrobów winiarskich musi otrzymać zezwolenie wydane przez ministra rolnictwa i gospodarki żywnościowej. A zezwolenie takie dostać można po spełnieniu warunków, które - na dobrą sprawę - każdego, kto chce działać zgodnie z rachunkiem ekonomicznym, mogą skutecznie wyleczyć z wszelkich objawów inicjatywy i przedsiębiorczości.
- Z ustawy wynika, że w praktyce nawet taka winnica jak Golesz, z obecną produkcją kilku tysięcy litrów wina rocznie, musiałaby zostać wyposażona w profesjonalne laboratorium -mówi Roman Myśliwiec. - Jest to koszt kilkunastu tysięcy złotych, nie licząc odpowiedniego pomieszczenia. Ja przynajmniej zaoszczędziłbym na etacie laboranta, bo mam odpowiednie wykształcenie i sam mógłbym pracować w laboratorium. Ale inni producenci musieliby zatrudnić kogoś do sporządzania analiz. A to oznacza nie tylko pieniądze na wypłaty dla laboranta, ale i wszystkie związane z tym dodatkowe koszty: ZUS, ubezpieczenie, podatki...
Roman Myśliwiec piwnicę przy swojej winnicy wykona) tak, aby spełniała "wymagania określone odpowiednio w przepisach o ochronie przeciwpożarowej, sanitarnych i o ochronie środowiska" (cytat z obowiązującej ustawy).
- Od razu widać, że autor przepisów nie ma pojęcia o tym, jak powinna wyglądać piwnica, w której przechowywane jest wino. Pieniądze wydane na płytki ceramiczne do obłożenia podłogi i ścian można uznać za wyrzucone w błoto - pan Roman pokazuje zawilgocone, ociekające rosą ściany. - Piwnica musi oddychać, wcale nie musi być pomieszczeniem tak sterylnym, jak hala produkcyjna w masarni czy mleczarni, tutaj nie ma potrzeby zmywania ścian i podłóg gorącą wodą i środkami dezynfekcyjnymi. Ktokolwiek widział piwnice w największych europejskich winnicach, w krajach z ogromnymi tradycjami w produkcji win, wie, że sufity i ściany obrośnięte są nieraz pleśnią, że panuje w nich swoisty mikroklimat, co ma pozytywny wpływ na jakość wina.
W projekcie ustawy przygotowanym przez polskich producentów win istnieje zapis, zgodnie z którym, niezbędne badania fizykochemiczne wina mogłyby być dokonywane w uprawnionym laboratorium, co zapewniłoby obiektywne wyniki analiz, a jednocześnie zwolniłoby drobnych producentów ze znacznej części kosztów własnych.

Dwa światy

Roman MyśliwiecPolscy winiarze czekają. Czekają na lepsze czasy, które być może nastaną z chwilą przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Chociaż zgodnie ze słowami, jakie znalazły się w uzasadnieniu do obowiązującej ustawy, nie mają chyba podstaw, aby na coś liczyć.
"W Polsce, z powodu braku winnic, nie są produkowane winogrona do produkcji wina gronowego, jak również nie występuje produkcja wyrobów winiarskich uzyskiwanych bezpośrednio z winogron wyprodukowanych w winnicach. W konsekwencji regulacje Unii Europejskiej, dotyczące zasad uprawy winorośli oraz pomocy ze środków UE dla właścicieli winnic produkujących wino gronowe nie mogą znaleźć w warunkach polskich zastosowania" - czytamy w uzasadnieniu.
Przeczą temu dane, jakie znajdziemy w uzasadnieniu projektu ustawy autorstwa przedstawicieli polskich producentów win i ludzi, których sercu temat ten jest szczególnie bliski: "W ostatnim dziesięcioleciu obserwuje się wyraźny wzrost zainteresowania uprawą winorośli i winem. Głównie w południowych i zachodnich rejonach Polski powstaje coraz więcej winnic przekraczających swym zakresem uprawę na własny użytek. Oblicza się, że areał plonujących winnic wynosi w Polsce ponad 50 ha. Każdego roku przybywa co najmniej kilka hektarów nowych nasadzeń, gdyż według Państwowej Inspekcji Nasiennej rocznie produkuje się u nas ponad 100 tyś. sztuk sadzonek winorośli! W niektórych gospodarstwach istnieją winnice o powierzchni ponad 1 ha, co zbliża je do średniej wielkości gospodarstwa winiarskiego w wielu krajach Unii Europejskiej".
Skąd taka rozbieżność w postrzeganiu rzeczywistości? Zwolennicy spiskowej teorii dziejów domyślają się, iż to pod wpływem naszych przyszłych partnerów z UE, którzy ze swoich win słyną (np. Francja) - dobrowolnie spychamy się na pozycję tych, którzy na pewno im nie zagrożą. Wydaje się, że jest to teoria mocno naciągana, ponieważ ilości wina, które mogłoby zostać wyprodukowane przez wszystkich polskich producentów są tak znikome, że na pewno nie stanowiłoby to żadnego zagrożenia dla uznanych potentatów. Mogłoby natomiast takie wino - pod warunkiem, że byłoby legalnie sprzedawane, pod własną marką, może nawet w numerowanych butelkach - być atrakcją regionalną bądź znakiem rozpoznawczym konkretnego gospodarstwa agroturystycznego.

Wszystko pod kontrolą

Projekt ustawy zakłada istnienie samorządu zawodowego producentów krajowych win gronowych - Krajowej Izby Winiarskiej. Do zadań Izby należałoby nie tylko sprawowanie nadzoru nad produkcją win w poszczególnych winnicach, ale też dbanie o rozwój upraw winorośli, o podnoszenie jakości win i organizowanie szkoleń.
Krajowa Izba Winiarska byłaby też organem, w którego gestii pozostawałoby organizowanie form pomocy finansowej dla producentów, którzy chcieliby unowocześniać, rozwijać czy modernizować winnice. Jednym z nadrzędnych celów istnienia Izby byłaby popularyzacja dobrych krajowych win gronowych. Miałyby temu służyć targi, konkursy, pokazy, degustacje, a także działalność wydawnicza.
Wszystko to mieści się w projekcie ustawy, który utknął gdzieś w drodze do odpowiedniej komisji parlamentarnej. Na razie czterech członków założycieli - Roman Myśliwiec, Wojciech Bosak, Wiktor Bruszewski i Wojciech Włodarczyk - powołało do życia Polski Instytut Winorośli i Wina, który będzie być może silniejszym, bo zbiorowym, "lobbystą" na rzecz dostrzeżenia i docenienia polskich producentów win gronowych.

Janina Werpachowska
fot. P Liszkiewicz
Świat Alkoholi nr5 2003r.


SADZONKI WINOROŚLI
oferta na jesień 2024


WINA Z NASZEJ WINNICY

ABC zakładania
winnicy


Droga do własnej
winnicy


NOWE KSIĄŻKI
www.roman-mysliwiec.pl
akademiawina.org
© Winnica Golesz 2024