Winne rozmowy Trzech Muszkieterów
Było ich trzech. Marek Bieńczyk, powieściopisarz, tłumacz i winny felietonista Magazynu: Robert Sołtyk, zastępca szefa działu zagranicznego Gazety, człowiek o żelaznych na wino poglądach (jego winny przewodnik można znaleźć na nowym portalu gazety) oraz uwrażliwiony w równym stopniu na zapachy, smaki i dźwięki muzykolog Wojciech Bońkowski.
Połączyła ich miłość do Dionizosa i cztery butelki, które przyjechały z Jasła. Zielone, proste, jeszcze bez żadnych etykiet, jeszcze bez marki. Skupili się, zmarszczyli czoła, wytężyli kubeczki smakowe i ujęli kielichy w dłonie. A potem obwołali się samozwańczą komisją do rozstrzygania spraw nierozstrzygalnych i zaczęli sądzić. Wypić, nie wypić? Ustawić na górnej półce, czy może ukryć przed ludzkim wzrokiem, węchem i smakiem? Nadać im apelację - jak by chciał ich twórca Roman Myśliwiec - czy nie nadać?
Pierwsza butelka odkorkowana. Zaczyna się kiperskie misterium. Wino krąży po dnie kieliszka, niecierpliwe nosy łowią bukiet.
Wreszcie pierwszy łyk.
Marek Bieńczyk (błysk w oczach, wyraz zaskoczenia na szczerym obliczu): - Dobre, naprawdę dobre.
Magazyn (z ulgą): - Możemy więc niniejszym zamknąć epokę panowania alpagi, patykiem pisanego, Arizony, Dam ci i Sobie rano?
Wojciech Bońkowski: Oby.
M.B. Trzeba natychmiast zmienić ustawę winiarską.
Tak sobie gwarzymy o przyszłości krajowego winiarstwa, a tu w kieliszku rozwija się bukiet Seyval Blanc. Od tego wina Roman Myśliwiec proponował zacząć degustację.
M.B. Niezły nos. Gdybym miał do wyboru: tydzień na bezludnej wyspie z kilkoma bałkańskimi winami z importu albo z winem z Jasła, bez wahania wybrałbym produkt krajowy.
Robert Sołtyk (przykłada kieliszek do ucha): - Posłuchajcie: szumi jak morze. Nie jest źle.
W.B. Dobrze zrobione, całkiem długolinijne. Tam musi być jakiś mikroklimat, las, rzeka. Zawsze nad rzeką jest trochę cieplej.
M.B. Mówi się przecież: "ciepłe galicyjskie miasteczka", a chodzi nie tylko o towarzysko-psychiczne nastroje.
R.S. Gdyby ktoś mi powiedział, że piję wino austriackie, uwierzyłbym bez wahania. We Francji można by "jasielskie" sprzedać za jakieś trzydzieści franków.
M.B. No, może dwadzieścia.
R.S. U mnie ma dwie gwiazdki.
W.B. A więc do wypicia natychmiast, jak większość win austriackich czy węgierskich. Po prostu Mitteleuropa.
M.B. Tak, niespełniony sen Kundery o Europie Środkowej zintegrowanej smakiem dobrego wina. Ale mnie najbardziej przypomina wina znad Loary.
Zapadło milczenie. Zadumę nad środkowoeuropejskim rajem winem płynącym przerwał dźwięk otwieranej butelki. To Bianca.
M.B. Coś nie tak, proszę panów.
W.B. Jakiś nienaturalny aromat.
M.B Jakby mokry papier?
W.B. Coraz słabszy, chyba zniknie. M.A czemu tak podejrzliwie zaglądacie w kieliszki?
M.B. Sprawdzamy przejrzystość i kolor. To ma na przykład zielone odblaski. Są też bąbelki. Wolałbym, żeby ich nie było.
W.B. Troszkę się pieni.
R.S. To nie jest przyjemne dla oka. Kiedy jest ciemno w restauracji, nie przeszkadza, ale ja lubię, jak wino spływa po ściankach kieliszka jak deszcz po szybie samochodu.
M.B. Ale dajmy mu szansę.
W.B. Wino nie lubi żyć w butelce i kiedy się wreszcie uwolni, złośliwie pokazuje swoje najgorsze cechy.
M.B. Dlatego nawet białe wino warto przelewać do karafki.
W.B. Dzięki Bogu, ten dziwny zapach ulatnia się.
M.B. Chwilkę, jeszcze chwilkę. Już dobrze. Uleciało.
W.B. Czuję gruszkę, nieco jabłka.
M.B. Ale jest też mineralna nuta i ciut bagietki.
W.B. Maślane!
M.B. I ładny finał...
W.B. Ale gorzkawy.
M.B. Ale przyjemnie gorzkawy.
W.B. Ma więcej ciała. Tamto było szczuplejsze, wydłużone. Jak wyprężona modelka. To lubię.
M.B. Twiggi!
W.B. To jest szersze.
M.B. Ale jednak nie Figura.
W.B. Letitia Casta!
M. Czy wino zawsze jest kobietą?
M.B. Ma taką płeć, jaką mu nada pijący.
W.B. Czerwone bywają bardziej muskularne.
Dygresję o urokach wina i płci trzej muszkieterowie smaku wykorzystali na przepłukanie kieliszków i ust, żeby Muskat Odeskij z trzeciej mógł się w nich w pełni objawić.
M.Z podziwem patrzymy na tę ceremonię. Ileż wy o tym winie wiecie!
W.B. Teraz to nic, ale my się jeszcze dowiemy!
M.A co już możecie powiedzieć o winach z Jasła?
W.B. Że są naprawdę dobrze zrobione.
M.B. Mają w sobie coś naturalnie szlachetnego i eleganckiego.
W.B. Wydają mi się zrównowa-żone mimo naturalnie wysokiej kwasowości.
Muskat krąży już w kieliszkach, zapuszczone w ich głąb nosy marszczą się z wysiłku. W powietrzu krąży intensywny owocowy zapach.
M.B. Taaak. To jest Muskat.
W.B. Łatwo go rozpoznać.
M.B. Jedyne wino, w którym czuć, z czego powstało.
W.B. Jakby się żuło winogrona.
M.B. Ale usta ma stanowczo lepsze niż nos.
W.B. Mimo to trzyma poziom.
M.B. Mnie się podoba, że nie jest tak słodkawy jak inne muskaty.
Płyną kwadranse i wreszcie na stole pojawia się wino czwarte, Hibernal, a wraz z nim kłopoty.
W.B. Chyba powoli przechodzimy na stronę nocy. Świat się rozmywa...
M.B. Diabeł walczy z aniołem. Niespotykany bukiet.
M.Czy to komplement?
M.B. Na razie nie. Ale poczekajmy.
R.S. Wyraźna choroba butelki.
M.A z czym panowie radziliby pić wina z Jasła?
M.B. Z owocami morza. Świetne do ostryg.
M.Bardzo polskie połączenie! Może jednak jakiś karpik w galarecie, śledzik?
M.B. Wykluczone.
M.rochę demokracji, panowie!
W.B. Węgorz, łosoś...
M.B. Zamiast wódeczki? Dobra myśl.
W.B. Do szyneczki też by się nadały.
M.B. Byle nie za tłustej. M.A jak tam walka diabła z aniołem?
M.B. To jednak wciąż jest dziwne wino. Ma wszystkie zalety i wady prototypu.
W.B. Ale coraz lepiej. Moim zdaniem niemal tak dobre jak pierwsze.
R.S. Jednak dziwne. Nie powiem, z czym mi się kojarzy.
M.No więc, panowie, jaki jest werdykt? Przyznalibyście apelację winnicom Myśliwca?
R.S. To nie takie proste. Francuzi mają specjalny instytut, porównują wina z różnych roczników, czy mają spójny charakter, czy utrzymują wysoką jakość i ten sam typ. Musielibyśmy spróbować wina z tych samych krzaków za rok, za dwa lata.
M.B. Najważniejsze, żeby wino miało swój szkielet. Tu już jest mocny szkielet. Mamy wciąż warianty tego samego profilu. Obiecujące.
R.S. Nuty mineralne bardzo dobrze mu robią.
M.B. To daje pewną dystynkcję. Ktoś powiedział kiedyś, że takie wina smakują jak rozpuszczone kamienie. Niezła metafora.
W.B. Szczepy nie są jakoś szalenie aromatyczne, ale klasyczne, czyste, bez chemii.
M.A które z testowanych win jest waszym zdaniem najlepsze? W.B. Stanowczo pierwsze, Seyval Blanc. Największa jego zaleta to czystość, jest jak łyk orzeźwiającej wody. To skandal, że tego wina nie można kupić po prostu w sklepie.
R.S. Mnie też się najbardziej podoba pierwsze.
M.B. Mnie również.
W.B. R.S. M.B. (chórem) Wielkie słowa uznania dla pana Myśliwca.
Trzem muszkieterom smaku asystowali
Małgorzata Szejnert i Paweł Goźliński
Magazyn Gazety Wyborczej 14 lutego 2001 r.
Małgorzata Szejnert i Paweł Goźliński
Magazyn Gazety Wyborczej 14 lutego 2001 r.