Teraz Polska?
Wyobraźmy sobie: jest rok 2013. Przed bramą zadbanego gospodarstwa stoją zużyte beczki. Wchodzimy na wyłożone kamieniem podwórko i po chwili znajdujemy się w chłodnej przestronnej piwnicy. Zastajemy sympatycznie urządzony salon degustacyjny, w powietrzu unosi się zapach typowy dla miejsca, gdzie leżakuje wino w barriques. Hitem ostatnich dwóch lat są polskie dębowe beczki. I proszę państwa nie jesteśmy w Austrii, czy w winnicy na Morawach, a właśnie zwiedzamy znakomicie ocenianą polską winnicę gdzieś w okolicach Sandomierza.
Ta literacka fikcja za kilka lat być może stanie się faktem. Polska została uznana za kraj winiarski dzięki kilku zapaleńcom, którzy wydeptali ministerialne szlaki i labirynty - spowodowali, że w Brukseli usłyszano głos wołającego na puszczy, dzięki czemu dołączono naszą buraczano-ziemniaczaną ojczyznę do tzw. winiarskiej strefy A, do której należą także Niemcy, Dania, Wielka Brytania i kilka innych miejsc w Europie, w których produkuje się wino.
Od 1 maja 2004, powoli, acz konsekwentnie, wracamy do historycznych tradycji winiarskich, których pionierami byli nasi przodkowie w tej części Europy. Winnice w dawnej Polsce produkowały podobno całkiem niezłe wina i to nie tylko na Kresach, ale także m.in. w Małopolsce, okolicach Sandomierza, Czerska, Płocka.
Dziś mamy rok 2005 i kilkadziesiąt gospodarstw, w których rozpoczęto już hodowlę winorośli z myślą o produkowaniu win gronowych. Pojawiła się grupa rolników, którzy w winiarstwie spostrzegli możliwość nowych źródeł dochodów. Polskie eksperymenty cieszą się dużym zainteresowaniem mediów, a najbardziej aktywnym w tej dziedzinie regionem Polski są okolice Zielonej Góry. Tam organizuje się bezpłatne szkolenia dla amatorów-winogrodników i odbywa się jedyny w Polsce wrześniowy festiwal lokalnego wina. Kto wie, ilu spośród dzisiejszych pionierów polskiego winiarstwa stworzy podwaliny pod wielopokoleniowe rody winiarskie, podobne tym, które we Francji czy Włoszech od kilkuset lat wytwarzają trunki władające wyobraźnią (i portfelami) koneserów na całym świecie.
Początek tej rodzimej, rodzącej się właśnie specjalizacji zawdzięczamy jak zwykle niezbyt licznej awangardzie. Nestorem polskiego wina stał się Roman Myśliwiec, który od ponad dwudziestu lat w okolicach Jasła prowadzi własną winnicę Golesz, w której hoduje odmiany winorośli odporne na polskie warunki klimatyczne i wytwarza z nich bardzo przyzwoite wino.
Niestety, jak na razie, idiotyczne przepisy ograniczają możliwość sprzedaży polskim rolnikom wina z własnej produkcji. Uratować nas może dalsze ujednolicanie przepisów związanych z handlem lokalnym winem, zgodnie z normami i zwyczajami, które panują w zjednoczonej Europie.
Zapewne przyjdzie nam jeszcze długo czekać na chwilę, kiedy polskie wino nie będzie kojarzyło się negatywnie, a zacznie budzić przyjemne skojarzenia i pojawi się na półkach sklepów oraz w kartach dobrych restauracji obok pozycji z Nowego Świata i znad Morza Śródziemnego.
Jak pokazuje rzeczywistość, winiarstwo jest biznesem opłacalnym, a moda na wino, znacznie sprzyja rozwojowi tej dziedziny rolnictwa. To jedna z najbardziej prestiżowych profesji i chyba najbardziej ceniona gałąź rolnicza. Któregoś dnia możemy się spodziewać, że półka z winem wzbogaci się o nowe etykiety z nieznanymi dziś i niewiele mówiącymi, ale swojsko brzmiącymi nazwami. Ze względu na warunki naturalne będą hodowane odmiany winorośli, które szybciej przechodzą okres wegetacji i dobrze znoszą długo utrzymujące się niskie temperatury zimą. Zapewne pojawią się butelki z winami odmian takich jak: seyval blanc, rondo, sibera, czy muszkat odeski. Tymi m.in. odmianami obsadza się nowe polskie areały winne. Zastanawiające pozostaje tylko, ile będzie kosztowała butelka porządnego polskiego wina i czy wygra silną konkurencję z czystą i browarkiem oraz czy ma szansę na zdystansowanie trunków z Włoch, Hiszpanii czy krajów Nowego Świata?
W połowie lat osiemdziesiątych w Austrii, po wybuchu wielkiego skandalu związanego z dodawaniem do wina szkodliwego dla zdrowia glikolu, nikt nie wierzył w austriackie winiarstwo. Dziś kraj ten wytwarza jedne z najznakomitszych i wciąż mało rozpoznanych poza Austrią win o niespotykanej w innych rejonach jakości, a większość półek w sklepach zajmują wina lokalne. Być może za parę lat i polskie wino będzie wielką niespodzianką, czego nawzajem szczerze sobie życzmy!
Biznes Warszawski 23 maja 2005r.