Przepisy mocniejsze od wina
Trunek z Jasła cenią światowi degustatorzy. Ale jego producentowi nie wolno sprzedać ani butelki
Na prawo od pokrytego winoroślą ganku, tuż za wielką tablicą z napisem Doświadczalna Winnica "Golesz", jest wejście do piwnicy. Za pierwszymi drzwiami rozpiera się sprowadzony z Moraw młynek do winogron, dalej filtry, prasy do moszczu, najróżniejszego kształtu i przeznaczenia lejki, cedzaki, węże i korki, nalewarka do butelek i maszyna do ich korkowania. Na samym końcu korytarza, gdzie głową dotyka się sufitu, a tempera tura nigdy nie przekracza sześciu stopni powyżej zera, w karnym szeregu stoją kilkusetlitrowe metalowe kadzie i szklane gąsiory z jasną, bursztynową i najciemniejszą, krwistopurpurową zawartością.
- W butlach jest wino z jednego gatunku owoców, w kadziach tzw. kupaż, czyli wymieszane różne gatunki - tłumaczy gospodarz, Roman Myśliwiec. - Nie interesują mnie wielohektarowe uprawy, z których robi się sikacz zaprawiany dwutlenkiem siarki. Fakt, trud no przy takim nastawieniu liczyć na szybkie zyski, ale w perspektywie są one możliwe. Z jednego metra kwadratowego winnicy można u nas uzyskać butelkę wina, czyli z hektara 10 tyś. butelek.
Wszystko odbywa się według receptur, które nie zmieniły się od setek lat. - Traktuję wino bardzo poważnie - mówi właściciel. - Od wiosny pielęgnuję uprawy, we wrześniu zaczynam winobranie, a później zamykam się w piwnicy: mielę, tłoczę, cedzę, klaruję moszcz i zaszczepiam szlachetnymi drożdżami, żeby sfermentował. Z daleka słyszę, jak się burzy i szumi. Taki "burczak": spieniony, z niektórych odmian kolorowy, to znów mlecznobiały lub zielonkawy, ma dużo witamin i właściwości lecznicze. W wielu krajach zamraża się go w foliowych woreczkach i sprzedaje jako napój orzeźwiający.
Po zakończeniu fermentacji przychodzi czas na obciąganie i klarowanie wina - na koniec musi być krystalicznie czyste, gotowe do degustacji i zlania do butelek.
- Próbowałem win pana Myśliwca i zaręczam, że są naprawdę dobre - twierdzi Wojciech Gogoliński, prezydent Stowarzyszenia Sommelierów (degustatorów) w Polsce. - Podobne są produkowane w Austrii i w Saksonii.
Inni znawcy idą w pochwałach jeszcze dalej: "Swoją szlachetną nutą przypominają wina znad Loary. Z roku na rok są lepsze". "Biją na głowę wina bułgarskie, indywidualnością i wdziękiem przeskakują proste bordeaux: zwłaszcza czysta, dobrze zrównoważona Bianca, słodka Jutrzenka, zaskakujący wspaniałym bukietem Hibernal, wreszcie o wyjątkowym potencjale czerwone Rondo, które fermentowało z dodatkiem Sevar, Gołubok, Wiszniowyj Rannij i kilkoma innymi, dzięki czemu uderza w smaku pełną ostrężynowo-malinową owocowością, doprawioną szczyptą pieprzu". I jeszcze jedna cenzurka: "Korzenne, z mineralną nutą, jak by producent rozpuścił w moszczu kamienie".
Niestraszne mrozy
Długie włosy, zmierzwiona, po przetykana siwizną broda - mówi o nim: Dionizos z Jasła. Pierwszy profesjonalny producent wina w Polsce. 20 lat temu Romanowi Myśliwcowi nie śniło się nawet, że zostanie właścicielem dwuhektarowej winnicy, przesunie geograficzne granicę winiarstwa w Europie i skutecznie rozprawi się z mitem, że w Polsce można dobrze robić jedynie spirytus z żyta czy z ziemniaków.- Pierwsze szczepy posadziłem 20 lat temu, gdy sprowadziliśmy się z rodziną do Jasła - wspomina - Miały tylko udekorować ganek ale po trzech latach zaczęły obficie owocować. Pomyślałem: taka ładna winorośl, może by tak obsadzić teren wokół domu?
Dużą partię krzewów odmian Bianca i Perła Zali zasadzili mu przyjaciele - węgierscy winiarze Kolejne nowe odmiany, odpowiednie dla polskiego klimatu, przychodziły w paczkach ze Stanów Zjednoczonych i Kanady w odpowiedzi na listy kierowane do tamtejszych stacji badawczych. Janina i Roman Myśliwcowie jeździli też często do Mołdawii, a zwłaszcza na Ukrainę - w tamtejszych instytutach prowadzono eksperymentalne uprawy winorośli odpornych na mróz. Wybierali po parę pędów, chowali w bagażach między ubraniami, bo wywóz winorośli był wtedy ciężkim przestępstwem. Z duszą na ramieniu przemycali je przez granicę. Myśliwiec, z zawodu technik chemik, zasad uprawy uczył się z jedynych dostępnych słowackich i rosyjskich poradników oraz podręczników akademickich.
Po wielu latach prób - w swoim gospodarstwie przetestował co najmniej 200 gatunków - przekonał się, że do uprawy w Polsce najlepiej nadają się krzyżówki wino rośli europejskiej Vitis vinifera z różnymi odmianami amerykańskimi i azjatyckimi. Powstają w ten sposób gatunki odporne na mrozy i grzyby; Bianca czy Sibera w ogóle nie wymagają ochrony chemicznej. Do uprawy na skalę towarową i do przetwórstwa nada je się 8-10 odmian.
Zaczął o tym pisać. Jedna z książek, napisana wspólnie z B. Sękowskim, pt. "101 odmian winorośli do uprawy w Polsce", otrzymała prestiżową nagrodę Międzynarodowego Instytutu Winorośli i Wina w Paryżu, zrzeszającego plantatorów i producentów z 40 krajów. Autorzy udowodnili, że w Polsce możliwe jest zrobienie wina dobrej klasy, takiego choćby jak popularne francuskie, tyle że o połowę tańszego. Winnice mogłyby po wstać np. na wapiennej Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, w okolicach Tuchowa, Ciężkowic, a już na pewno Tarnowa, który jest polskim biegunem ciepła.
Korek w beczce
W uznaniu zasług Myśliwca w dziedzinie tradycyjnego wyrobu win Nicolas Joly, francuski wytwórca świetnego cuelle serrant, uważany w świecie za "papieża" biodynamicznej (pozbawionej chemii) uprawy winorośli, zamierza zaprosić Dionizosa z Jasła do Światowe go Stowarzyszenia Biodynamicznych Producentów Win. Ale nawet znalazłszy się w tak znakomitym gronie, Myśliwiec nie będzie mógł sprzedać w Polsce ani jednej butelki swej sibery czy ronda.Jakieś trzy lata temu uznał, że o swoich winach i ich wartości wie na tyle dużo, by zacząć przygotowania do legalnej sprzedaży. Piwnica puchła od zapasów (trzy, a przy dobrym urodzaju i więcej tysięcy litrów wina rocznie), lecz niewiele z nimi można było zrobić. - Nie wypiję przecież takich ilości z rodziną ani z kolegami.
Zezwolenie na wyroby winiarskie wydaje Ministerstwo Rolnictwa. Zapewniono tam Myśliwca, że to zwykła formalność, pod warunkiem dostarczenia wszystkich wymaganych dokumentów. Aby je jednak uzyskać, trzeba uwzględnić wymogi sanepidu, Państwowej Inspekcji Skupu i Przetwórstwa Artykułów Rolnych oraz uzyskać akcyzę. Szybko okazało się, że przepisy znowelizowanej w 2001 r. ustawy winiarskiej nie ograniczają już wprawdzie ilości wyprodukowane go domowym sposobem i na własny użytek wina (kiedyś mogło to być maksymalnie 100 litrów), ale rodzinnym piwnicom przepisy nie dają żadnych szans. W ich uzasadnieniu urzędnicy Ministerstwa Rolnictwa napisali, że "w Polsce winnic nie ma".
Nowe przepisy, pomyślane wyłącznie dla dużych, przemysłowych wytwórni, również od drobnych producentów wymagają m.in. stworzenia laboratorium analitycznego ze specjalistycznym sprzętem i za trudnienia wykwalifikowanego laboranta. Myśliwiec próbował obejść ten finansowo nie do udźwignięcia wymóg i - wzorując się na rozwiązaniach w innych krajach - zlecał badania laboratorium jasielskiego Zakładu Przetwórstwa Owocowo-Warzywnego "Pektowin". Szybko zabroniono mu tych "nielegalnych" praktyk. Nie jest w najmniejszym stopniu przekonany, że w czymkolwiek były mu pomocne wymagane przez ustawę: linia technologiczna do rozlewania win (zawsze robi to ręcznie), automat do mycia butelek (wystarczy bieżąca woda), od dzielne magazyny na surowce i półprodukty czy wreszcie obiekty socjalne z szatnią, umywalnią i dodatkową ubikacją dla pracowników (nikogo nie zatrudnia). Urządzenia do produkcji, w tym prasy, młynki z oddzielaczami szypułek itp., muszą mieć atest. Korkownica do butelek przywieziona z zagranicy, bo w Polsce sprzętu do wyrobu wina przez długie lata brakowało, kosztowała 150 zł, za polski atest trzeba zapłacić 300-400 zł.
Na razie robi więc wszystko na odwrót. Rozwija i modernizuje gospodarstwo, ale na wzór zachodni.
Wraz z naukowcami z Uniwersytetu Jagiellońskiego i członkami Towarzystwa Winiarskiego w Krakowie opracował projekt nowej usta wy winiarskiej, wzorując się na prze pisach UE. Dałaby ona podstawy prawne dla działalności winnic rodzinnych, które obiorą za cel produkcję gronowego z własnego surowca. Proponuje się, by zwolnieni z obowiązku starania się o zezwolenie na produkcję i sprzedaż byli winiarze wytwarzający produkt na lokalny rynek i sprzedający go we własnym gospodarstwie, przy rocznej wielkości do 60 tyś. litrów
- Najlepsze wina na świecie powstają często w niewielkich gospodarstwach - przypomina Myśliwiec. - I jeśli uda mi się spowodować, że ustawa, którą zainteresowaliśmy naszych parlamentarzy stów, przejdzie, a w Polsce odżyją tradycje winiarskie, to będzie moja największa nagroda. Na razie dalej będę zbierał winogrona i robił wino. Najlepsze rozleję i poukładam w przechowalni. Niech się starze je, czekając na lepsze czasy.
Teresa Ginalska
fot. Krzysztof Łokaj
Przegląd 07 września 2003r.
fot. Krzysztof Łokaj
Przegląd 07 września 2003r.