Polski Dionizos
Urodził się w Polsce, mieszka tu i działa człowiek, którego pasją jest hodowanie winnej latorośli i robienie wina.
Plantacje winorośli w Polsce zakładali zakonnicy w średniowieczu. Chrystianizujący się kraj potrzebował wina do celów liturgicznych, a sprowadzanie go z zagranicy było praktycznie niewykonalne. Stąd winnice w okolicach Krakowa, Płocka, a nawet na Pomorzu.
Nie ma pogody
Z czasem, wino stało się także napojem świeckim, luksusowym, trafiało na stoły możnowładców, istniały winnice królewskie. Trudno dziś wyrokować o jakości polskich, średniowiecznych win, w każdym razie jest faktem, że w XV wieku winnice zanikają. Ostatni zryw nastąpił za sprawą królowej Bony, ale, w przeciwieństwie do sukcesu włoszczyzny, winorośl w Polsce nie zagrzała miejsca. Winnice zielonogórskie, w oczywisty sposób były prowincją nadreńskiego rejonu winiarskiego, ale i one nie wytrzymały, z braku wystarczających racji istnienia, pozostało po nich święto winobrania i muzeum winiarstwa.Panuje dość powszechne przekonanie, że w Polsce aura nie sprzyja winorośli. Zbyt mało słonecznych dni, zbyt niskie średnie temperatury, poza tym, zawsze w kwietniu, czyli w porze kwitnienia, są przymrozki, a od czasu do czasu mrozy. Suma aktywnych temperatur, tzn. powyżej 10 st. C., nie każdego roku sprzyja dojrzewaniu owoców. Być może w średniowieczu nastąpiło wahnięcie klimatyczne, botanicy i klimatolodzy twierdzą, że było nieco cieplej - ale to nie zmienia postaci rzeczy, że nie ma u nas "pogody dla winiarzy".
Ale jest winiarz
Roman Myśliwiec, podobnie jak Jack London, imał się po trosze różnych zajęć, ale ostatecznie pasja zwyciężyła, uległ czarowi Dionizosa i założył winnicę, 5 kilometrów od Jasła na słonecznym, południowym stoku nad rzeką Jasiołką. Pierwsze krzewy przybywały z Węgier i Słowacji, a sadzili je Węgrzy i Słowacy - przyjaciele pana Romana. Z Jasła do południowej granicy blisko, w latach 80. funkcjonowały, na przykład na Słowacji, stacje doświadczalne, z ich doświadczeń można było korzystać. I polski Dionizos korzystał. Sadził odmiany ozdobne, deserowe, wreszcie przerobowe, eksperymentował, szczepił. Z tych doświadczeń wyciągnął następujący wniosek.W naszym klimacie nie ma miejsca na słynne zachodnioeuropejskie odmiany (nie wdając się w szczegóły, najogólniej - Vitis vinifera), takie jak choćby chardonnay, sauvignon, merlot. Trzeba sięgać po "wschodnie siostry", dostosowane do wschodniego klimatu, odporne na tutejsze bakterie, pasożyty, niskie temperatury. Na północ od Karpat przyszłość należy do takich odmian, jak np. Wiszniowyj Rannij (Ukraina), Bianca (Węgry), Festiwalnyj (Mołdowa). Zespół "Nauki i Techniki" degustował wino z odmiany Muskat odeski (Ukraina). Jest to odmiana wczesna, dojrzewająca około 10-20 września, z hektara uzyskuje się 15-20 ton owoców z procentową zawartością cukru 18-22; krzewy wytrzymują mróz do minus 24 st. C.; grona są żółte, wino jasne. Co do jakości tego trunku bez cienia konserwantów - daj nam Boże pijać takie zamiast "Sofii".
Niemoc
R. Myśliwiec nie ma koncesji na sprzedaż wina. W 1999 roku wyprodukował 1500 litrów, w ubiegłym roku 3000 litrów, i praktycznie wszystko rozdał i rozczęstował. Może tak postępować, ponieważ utrzymuje się ze sprzedaży sadzonek winorośli, jego szkółka jest prowadzona wzorowo. Syn studiuje ogrodnictwo w lubelskiej Akademii Rolniczej i będzie sukcesorem. Wszystko jest więc w porządku, ale nie do końca, no bo właśnie to wino...Nie ma w Polsce tradycji produkcji wina gronowego na małą skalę i nie ma w związku z tym odpowiednich przepisów. Starania Myśliwca o uzyskanie pozwolenia na sprzedaż wina, czynione od lat w Ministerstwie Rolnictwa, Sanepidzie, urzędzie podatkowym urastają do rangi epopei. Ponieważ jest on legalistą i niczego nie zamierza robić "na lewo", omijanie przepisów kłóci się z jego poczuciem godności osobistej (tu i ówdzie w Polsce jeszcze zdarzają się takie przypadki) - pozostaje głównym konsumentem, on i jego znajomi, przyjaciele, znajomi przyjaciół - owoców swojej pracy.
Zaś sama praca stanowi pełną winiarską sekwencję, obejmuje rozmnażanie winorośli, jej uprawianie i przerabianie winogron. Winnica Golesz - bo tak się nazywa i taka jest stara średniowieczna nazwa miejscowego zamczyska - wyposażona jest we wszystko co potrzebne: kadzie ze stali nierdzewnej, prasę, korkownicę. Butelki (typ Bordeaux) produkuje wprawdzie huta w Ujściu koło Piły, ale bliżej jest na Morawy, gdzie w tamtejszym gminnym sklepie winiarskim można kupić wszystko. Z wyjątkiem zrozumienia stosownych władz i organów.
I pomyśleć, że mogłoby być bajecznie: Galicja, Podkarpacie to kraina pstrągów, więc w regionalnych zajazdach, restauracjach, można by popijać tę szlachetną rybę regionalnym winem, sprzedawanym zarówno w butelkach, jak i "na dzbanki". Gdyby Romanowi Myśliwcowi udało się - są inni, którzy poszliby w jego ślady.
Krzysztof Kowalski
Rzeczpospolita 1 lutego 2001r.
Rzeczpospolita 1 lutego 2001r.