Mówią o nim Dionizos z Jasła
51-letni Roman Myśliwiec na obrzeżach miasta, na zboczach gór, uprawia winorośle i robi wino. - Chcę udowodnić, że w polskich warunkach można zrobić przyzwoite wino i jeszcze na tym zarobić.
Tylko dwa dni w roku Dionizos z Jasła nie pije wina: w Wielki Piątek i w środę popielcową. Codziennie wieczorem opróżnia jedną butelkę trunku z własnej piwnicy. - Mogę robić dowolną ilość wina, ale choć chciałbym, nie wolno mi go sprzedawać - tak opisuje swoją sytuację pan Roman, właściciel winnicy o wdzięcznej nazwie "Golesz". - Winnica wyznacza mi rytm życia - wyznaje.
Jego wino pije wyłącznie rodzina i znajomi. Niedawno spróbowali je polscy znawcy winnego trunku. Nie odmówili pochwał. O Myśliwcu mówią: zawodowiec, jedyny taki w Polsce, albo po prostu: Dionizos z Jasła.
Dobra cena i jakość
Roman Myśliwiec denerwuje się tym przydomkiem. - Ktoś może mnie z tego powodu wyśmiać, a ja wino traktuję poważnie - broni się, ale im mocniej się unosi, tym bardziej przypomina boga wina i uciech: zmierzwione, długie włosy i krzaczasta broda - wypisz wymaluj, Dionizos! Siedzimy w salonie małego parterowego domku (wokół domu winnice, niewielu sąsiadów). Żona Janina - to ona pilnuje finansów - rzadko się odzywa. Mąż przynosi jej lampkę wina. (Córka Justyna jest jeszcze w liceum. Syn Bartek, na drugim roku ogrodnictwa, już teraz pomaga ojcu.)- Chcę udowodnić, że w polskich warunkach można zrobić przyzwoite wino i jeszcze na tym zarobić - mówi gospodarz. Wyliczył, że najlepsze z jego win na sklepowej półce - po zapłaceniu podatków i akcyzy - kosztowałoby 20 złotych. A jakością w niczym nie odbiegało od innych w podobnej cenie. Nawet francuskich - zapewnia i ujawnia, że na każdej butelce zarobiłby 7 złotych. Dziś całkiem nieźle utrzymuje rodzinę ze sprzedaży sadzonek winorośli. Z zawodu technik chemik, o dzisiejszej swojej profesji napisał cztery książki. Wykładał w Krakowskiej Akademii Wina.
Zszedł na ziemię
Szpalery upiętych na drutach winorośli widać z drogi, którą wjeżdża się do Jasła. Wspinamy się na zbocza. Nabrzmiałe pąki budzą się właśnie do życia. Niedługo pojawią się pierwsze liście. - Pierwszą winorośl posadziłem przy altanie 20 lat temu - mówi, doglądając upraw Myśliwiec. - Trzy lata później krzew pięknie owocował. Posadziłem następne i pomyślałem, że to będzie mój sposób na życie - mówi. Przedtem, przez wiele lat, żył z prac na wysokościach (z dawnych zamiłowań alpinista).Dziś winnica "Golesz" ma 2 hektary i 3 tysiące krzewów. Przez ręce Dionizosa przeszło 200 odmian liczących się na całym świecie winorośli. - A jakie to winogrona! Pyszne i słodkie. Jedne pachną porzeczką, a inne truskawką - zachwala Dorota Madejczyk, właścicielka pobliskiego zajazdu. Myśliwiec co roku przywozi za darmo owoce dla hotelowych gości.
Rok temu zebrał 10 ton winogronowych kiści. - Nic się nie zmarnowało. Dwie tony deserowych sprzedałem, półtorej tony rozdałem, z sześciu i pół zrobiłem wino - wylicza. Było tego 3 tysiące litrów!
Dionizos wymienia odmiany, o których wie już, że w Polsce najlepiej nadają się na białe wino: Seyval Blanc, Bianca, Muskat odeski, Sibera Hibernal. Na czerwone proponuje: Rondo i Wiszniowyj Rannij. Ale testuje następne winorośle.
Burzy się i burczy
Piwnica Myśliwca. W jednej części młynek do mielenia owoców, sprowadzone z Moraw prasy, węże, wężyki, nalewarka do wina i maszyna do korkowania butelek. W powietrzu kwaśny zapach wina. W korytarzu malutkie laboratorium. Na końcu, za ciężkimi drzwiami, to co najważniejsze: równo w szeregu, wypełnione po brzegi, jasne, bursztynowe i ciemne, krwistopurpurowe gąsiory. Wino w gąsiorach jest wręcz kryształowe. Dwa wielkie stalowe zbiorniki z najmniej wartościowym winem stołowym są do połowy puste. Ale najlepszych win z gąsiorów Myśliwiec nie rusza. Sam próbuje, ale nie częstuje. - Mam twarde zasady - przeprasza. - Dojrzałość osiągną w lecie! Wtedy smakują najlepiej. Ale w piwnicy Myśliwiec siedzi już od września. Przelewa, nastawia i klaruje. - Jeszcze w październiku wino fermentuje. Z daleka słyszę, jak szumi, burzy się i burczy. Do tego się grzeje! - o winie mógłby rozprawiać godzinami. Próbujemy (wbrew zasadom) muskatu odeskiego. Złoty, czysty i bogaty w zapachu. Na podniebieniu zostawia ciekawy smak. Wytrawny...- Przy słodkich winach dodając cukru można ukryć wady. Dlatego robię wino wytrawne - podkreśla.
Jak je sprzedać
Przed rokiem Roman Myśliwiec zaczął starać się o zezwolenie na wyrób i sprzedaż win. Chce płacić państwu wszystkie podatki i akcyzę. - Nie jest łatwo, bo prawo jest po stronie dużych producentów win - wyjaśnia i wylicza: za kilkadziesiąt tysięcy złotych musiałby zbudować i wyposażyć własne laboratorium, podwyższyć stropy, zbudować 3 ubikacje, pomieszczenia socjalne. Do tego dziesiątki ekspertyz i pozwoleń. - Państwo chce, żebym postawił fabrykę, a ja chcę sprzedawać wino z własnej winnicy - denerwuje się. - Zbocza w górach, które świetnie nadają się do uprawy winorośli, leżą odłogiem, a ludzie w tych rejonach są bez pracy - ubolewa. - Nie ma w Polsce przepisów, które pozwalają na odrodzenie się tradycji winiarskiej.Kwadrans drogi od winnicy Myśliwca pełną parą pracują Zakłady Przemysłu Owocowo-Warzywnego "Pektowin". Tanimi winami owocowymi zarzucają całe Podkarpacie i część Śląska. - Te przepisy są mało ludzkie, bo tu chodzi o pieniądze dla państwa - zgadza się z oceną Myśliwca Franciszek Bosak, dyrektor "Pektowinu". - Ale perspektywa wstąpienia do Unii Europejskiej sprawi, że to prawo zbliży się do życia - prorokuje. O winnicy "Golesz" mówi: to nie jest dla nas konkurencja, a o Dionizosie: to pracowity człowiek, a takich trzeba szanować!
Wymarzony dzbanek
- A mogłoby być tak: przyjeżdżam do zajazdu w Jaśle i do obiadu za sześć złotych zamawiam dzbanek miejscowego wina - marzy Krzysztof Kowalski z "Rzeczpospolitej", znawca wina i autor wielu publikacji na ten temat. - Tymczasem do posiłków trzeba tu pić jakieś węgierskie szczawie! Kowalski spróbował najlepszych win z winnicy "Golesz". - Myśliwiec nie ma konkurencji, nikt w Polsce nie robi lepszego wina gronowego - podkreśla dziennikarz.Dionizos z Jasła mówi o sobie: "samouk", "amator", a swoje wina ocenia ostrożnie: - Długo trzeba jeszcze nad nimi pracować. Daleko im do wielkich win.
- To zawodowiec! - sprzeciwia się Marek Bieńczyk, literat, bywalec wielu światowych festiwali win i ich znawca. Nigdy nie widział Myśliwca, ale w trakcie jednej z degustacji smakował jego wina. - Szczerze mnie zaskoczyły. Są czyste i eleganckie. Niektóre mają nawet klasę europejską - wspomina i dodaje: - Wina entuzjastów zawsze mają ciekawy smak.
Myśliwiec odgraża się, że w każdej chwili mógłby się przenieść za południową granicę, na Morawy. Tam bez żadnych przeszkód tacy winiarze jak on sprzedają swoje wina. Po chwili jednak marszczy brwi i przyznaje: - Ale nie byłoby tego elementu ryzyka, bo w naszym klimacie trudniej jest zrobić dobre wino. A poza tym to sprawa ambicji. Chcę przetrzeć szlaki i pokazać innym, że prędzej czy później da się w Polsce swoje wino sprzedać.
Co się stanie, jeśli w najbliższym czasie nie uda mu się legalnie sprzedać wina? - Na rok, dwa mam jeszcze miejsce w piwnicy - mówi - ale więcej niż teraz wina nie wypiję. Więc chętniej będę je rozdawał rodzinie i znajomym.
Krzysztof Zbytniewski
Super Ekspress 7 maja 2001r.
Super Ekspress 7 maja 2001r.