Winnica Golesz

Moda na wino



Absurdalne przepisy, wrogo nastawiona skarbówka i chwiejna aura. Prowadzenie winnicy to ryzykowny i kosztowny interes, ale marzenie o sielskim życiu winiarza nęci coraz więcej Polaków.

polskie winoW Krajowicach, kilka kilometrów za Jasłem, gdzie droga na Kraków skręca łagodnie koło brzozowego zagajnika, zjeżdża się na wąską drogę dojazdową. Pnąca się pod górę uliczka kończy się kilkaset metrów dalej u bram winnicy Golesz. Winnica rozłożona na dwóch hektarach (to mniej więcej trzy boiska piłkarskie) południowego stoku pagórka to bodaj pierwsza założona w powojennej Polsce uprawa tego typu. Teraz, w grudniu, między krzewami hula wiatr, a butelki z poprzedniego rocznika są już w większości wyprzedane. Zbiory wyjątkowo udanego lata A.D. 2018 dojrzewają w ciszy. - Gdyby tak jeszcze chwycił mróz... - rozmarza się Roman Myśliwiec, pionier i weteran polskiego winiarstwa.

Na przedwiośniu przymrozki mogą uszkodzić pędy winorośli (tak było choćby w 2017 r., stąd zbiory były przeciętne), ale teraz lekki mróz winiarzom może nawet pomóc. W trakcie produkcji wina tradycyjnymi metodami wytrąca się bowiem osad, zwany kamieniem winnym. W przemyśle problem rozwiązałaby chemia albo agregaty chłodnicze, bo kamień znika w niskich temperaturach, ale Myśliwiec woli przelać wino do zbiorników i wystawić na działanie kilkustopniowego mrozu.

A jeśli zrobiłoby się jeszcze zimniej, podjasielski winiarz zbierze zamarznięte grona z tych krzewów, na których wciąż zostały owoce. Wrzucone do prasy dadzą silnie skoncentrowany sok, z dwukrotnie wyższą niż zwykle zawartością cukru. - Świetny materiał na tak zwane lodowe wino. - Z jego produkcji słyną Kanadyjczycy. Za niewielką, niespełna półlitrową buteleczkę każą sobie płacić minimum kilkadziesiąt dolarów - uśmiecha się Myśliwiec.

Koło Jasła powstało w ostatnich latach16 winnic. W całym kraju jest ich już prawie ćwierć tysiąca, a co roku przybywa co najmniej kilkanaście kolejnych. Wraz ze wzrostem zamożności rośnie bowiem w Polsce zainteresowanie winem. Podobnie zresztą jak i innymi nieco wyszukanymi alkoholami - wysokojakościową wódką czy piwami kraftowymi. I choć to wciąż w naszym kraju bardziej zajmujące hobby niż biznes, to moda na produkcję wina rozkwita, nawiązując do tradycji sprzed lat.

Odrabianie strat

Polska nigdy wprawdzie nie była krajem wina, ale w kilku regionach, między innymi w Małopolsce i okolicach Sandomierza, winnice zakładano już w średniowieczu. Kilku Polaków ma nawet na koncie istotny wkład w rozwój światowej kultury winiarskiej.

Rancho Ignatio to założone z górą sto lat temu w Kalifornii gospodarstwo, zajmujące się uprawą winorośli i produkcją wina. Podstawowym szczepem stosowanym przez właściciela było sprowadzane przez imigrantów z włoskiej Apulii primitivo. A także niemal identyczny pod względem genetycznym zinfandel. Ten ostatni - rozpropagowany przez właściciela Rancha Ignatio - to dziś jeden z najpopularniejszych szczepów win kalifornijskich, choć samo gospodarstwo wielką winnicą nigdy się nie stało. Jego właściciel w okolicach 1918 roku zbyt często wyjeżdżał do Europy, w Wersalu reprezentował Polskę podczas negocjacji traktatu, kończącego I wojnę światową. Niedługo potem Ignacy Jan Paderewski - bo o nim mowa - został premierem wolnej Polski. I po części za jego sprawą w II RP zaczęła odżywać tradycja winiarska.

Roman MyśliwiecPo II wojnie światowej wraz z regionem lubuskim i Dolnym Śląskiem Polsce przypadło dobrych kilkaset hektarów zadbanych winnic. W ponurym krajobrazie PRL nie było jednak dla nich zbyt wiele miejsca. W ramach podziału obowiązków pomiędzy kraje demokracji ludowej uprawa winorośli i produkcja wina przypadła Bułgarii, Rumunii, Węgrom i południowym republikom ZSRR. Polska skoncentrowała się na alkoholach pędzonych z ziemniaków, zboża i chmielu. Działała tylko Lubuska Wytwórnia Win, ale jej historia zakończyła się w 1999 roku. Za to tuż po stanie wojennym Roman Myśliwiec rozpoczął swą pionierską inwestycję, która z czasem znalazła licznych naśladowców.

Dla Barbary i Marcina Płochockich już pierwsza wizyta w Goleszu na początku poprzedniej dekady zakończyła się decyzją o zakupie działki rekreacyjnej koło Jasła i uruchomieniu przy okazji niewielkiej winnicy. Efekty pierwszego winobrania i fermentacji były jednak na tyle obiecujące, a frajda związana z dogląda niem uprawy i produkcją wina na tyle duża, że decyzja o rozbudowie przedsięwzięcia stała się oczywistą oczywistością. Płochoccy zrezygnowali wprawdzie z pomysłu budowania winnicy na Podkarpaciu, w zamian znaleźli jednak rów nie obiecującą winiarsko okolicę na pagórkowatej Sandomierszczyźnie. Dziś w tamtejszej wsi Duromin uprawiają winorośla na blisko pięciu hektarach. - Łączenie uprawy wina i pracy zawodowej w Warszawie okazało się niewykonalne. Rzuciliśmy nasze dawne życie i przenieśliśmy się do Duromina. Nie żałujemy - komentuje Barbara Płochocka. Nawet jeśli setki tysięcy złotych, zainwestowane w stworzenie Winnicy Płochockich, zwrócą się dopiero ich dzieciom.

Milion na początek

Marek Jarosz, członek zarządu Polskiego Instytutu Winorośli i Wina, wylicza, że urządzenie hektara winnicy kosztuje blisko 100 tys. zł. Tyle trzeba wydać na nawiezienie stosownej gleby, na sadzonki i na niezbędną infrastrukturę. Przy planowaniu trzy, pięciohektarowej plantacji kolejne 150-200 tys. zł trzeba zarezerwować na sprzęt, choćby zbiorniki ze stali nierdzewnej czy prasę do wyciskania moszczu. A przecież sama ziemia rolna - z dobrym nasłonecznieniem i w miarę ciepłym mikroklimatem - też nieźle kosztuje. Łatwo policzyć, że inwestycja tej skali to około miliona złotych.

Z pięciohektarowej plantacji powinny być zbiory na poziomie 50 ton, co z kolei przekłada się na produkcję 30-35 tys. butelek. Każda winnica i winiarnia ma własną charakterystykę, ale z grubsza koszt brutto produkcji wina w Polsce to 15-30 zł za butelkę. - Można założyć, że przybliżony zysk netto na jednej butelce wynosi około 15 zł - mówi Marek Jarosz.

Całkiem nieźle, zważywszy że spora część winiarzy prowadzi działalność dodatkową - oprowadza wycieczki, przygotowuje degustacje. - Większość wina rozprowadzamy po okolicznych restauracjach albo sprzedajemy bezpośrednio u siebie. Do supermarketów z ceną na poziomie 60 zł nie ma co wchodzić - tłumaczy Barbara Płochocka.

Cóż, europejscy konkurenci z Niemiec, Czech czy Bułgarii, którzy mają wieloletnie tradycje, dawno zamortyzowany sprzęt i korzystają ze wsparcia państwa, są przeciętnie licząc o połowę tańsi od polskich winiarzy. Ci z południa Europy - nawet trzykrotnie. A przecież jest jeszcze konkurencja zza oceanów - ze Stanów, Chile, Argentyny, a także z RPA, Nowej Zelandii i Australii. Światowa podaż wina przekracza popyt, stąd ceny produkcji półprzemysłowej są bardzo umiarkowane.

W Polsce około 40 proc. obrotów na rynku win przypada na najbogatszą stolicę, a i tak 80-90 proc. rynku stanowią wina w cenie do 25 zł. Produktami polskich winnic interesuje się jedynie wąskie grono świadomych konsumentów, gotowych wydać te 30-60 zł za butelkę.

Winiarze i biurokraci

Dlaczego aż tyle, skoro choćby za naszą południową granicą producenci liczą za swoje wina po 20-30 zł? Policzmy. Sama tylko amortyzacja nakładów na założenie winnicy i zakup sprzętu to - w przeliczeniu na butelkę - 5-9 zł. Skala produkcji w Czechach też jest zupełnie inna, powierzchnia upraw winorośli na Morawach (95 proc. czeskiej produkcji) to ok. 16 tys. hektarów. Winnica goleszW Niemczech - 60 tys. hektarów. W Polsce łączna powierzchnia komercyjnych winnic to... 300 hektarów.

Na dodatek rodzimi producenci muszą się zmagać z jednymi z najostrzejszych w Europie regulacji i skomplikowaną biurokracją. Prawo traktuje małego winiarza podobnie jak wielką gorzelnię. Dlatego wciąż nie można sprzedawać wina samemu, trzeba korzystać z usług pośredników. Trzeba też odprowadzać akcyzę. W wielu krajach Europy stawka podatku na wino jest zerowa. U nas opłata jest niska, około 1,6 zł za butelkę, ale związane z nią procedury to droga przez mękę.

Na dodatek urzędnicy skarbowi co rusz udowadniają, że myli im się wino z winą. Niedawno zażądali od jednego z producentów wycofania ze sprzedaży partii czerwonego wina, bo na etykiecie było napisane, że cechują je nuty smakowe czarnej porzeczki. Urzędnicy zaczęli dochodzić, czy aby na pewno wino produkowane jest z winogron, a nie z czarnej porzeczki, której wszak ów winiarz nie uprawiał. Inny inspektor skarbówki przyczepił się do nazwy "delikatne wytrawne", twierdząc, że takiego wina nie ma. Rok temu inspektorzy pojawili się na imprezie promującej wina z regionu Zielonej Góry i pod pozorem braku zezwoleń próbowali zamykać stoiska.

- Znajomi winiarze z Francji twierdzą, że nieżyciowe przepisy regulujące produkcje wina to wynik jakiegoś sabotażu, bo niemożliwe, żebyśmy sami powprowadzali przepisy aż tak bardzo utrudniające prowadzenie działalności - mówi Marek Jarosz.

Taki mamy klimat

Mimo to potencjał polskiego rynku zaczyna przyciągać producentów z zachodu i południa Europy, zainteresowanych już nie tylko eksportem swoich win do Polski, ale także ich wyrabianiem na miejscu. Przyczyniają się do tego także zmiany klimatyczne. Wyjątkowo suche i ciepłe lata w Hiszpanii czy na południu Francji zmieniają proces wegetacji. Winogrona szybciej dojrzewają i są słodsze, zaś wyprodukowane z nich wina mają podwyższoną zawartość alkoholu. Dla koneserów to niedopuszczalne. W Kalifornii zmiany klimatyczne doprowadzają do tego, że produkowany w niektórych regionach napój zamiast standardowych 12-13 proc. alkoholu ma 16 proc., a to drastycznie zmienia stawkę podatkową i czyni produkcję nieopłacalną.

W tym samym czasie w Polsce warunki do uprawy zaczynają się poprawiać. Przybywa też szczepów nadających się na uprawy pod naszą szerokością geograficzną. Winnice powstają już nie tylko w południowej Polsce, ale nawet na Warmii i Mazurach. Marek Jarosz dostaje zapytania od inwestorów z Francji i Niemiec, którzy są zainteresowani uruchomieniem u nas winnic.

Koneserów takie deklaracje mogą tylko cieszyć. Wraz ze wzrostem produkcji polskich winiarni wzrośnie też presja na zbijanie cen. Na razie wino z polskich winnic jest na poły turystyczną atrakcją, na poły towarem luksusowym.

Radosław Omachel
www.newsweek.pl
1.2019r


SADZONKI WINOROŚLI
oferta na wiosnę 2024


WINA Z NASZEJ WINNICY

ABC zakładania
winnicy


Droga do własnej
winnicy


NOWE KSIĄŻKI
www.roman-mysliwiec.pl
akademiawina.org
© Winnica Golesz 2024